Wracacie zmęczeni po pracy do domu a przy wejściu - zamiast serdecznego przywitania przez rodzinę, czy chociażby radosnego merdnięcia psiego ogona - zastajecie istny Armagedon. Dziecięce trampki rozrzucone po całym przedpokoju. Botki ubłocone na wczorajszym spacerze, z których cały zaschnięty piach zdążył opaść wprost na śliczny, nowiutki dywanik. I upragnione kozaczki kupione za miliony monet niezgrabnie wciśnięte do zbyt ciasnej szafki.
Dosyć! Najwyższa pora znaleźć jakiś pomysł na przechowywanie butów, bo jeśli tak dalej pójdzie, to ktoś w końcu rozwali sobie nos potykając się o klapek. Prawy klapek. Lewy zaginął jakiś czas temu w niewyjaśnionych okolicznościach.